środa, 30 marca 2011

Za dużo wolnego by zdążyć...

Mam wrażenie, ze lepiej mi wszystko wychodzi, gdy nie mam czasu, spieszę się, gdy wciaż gdzieś pędzę między pracą a domem. Sprzątanie, pranie, podatki, gotowanie, znów sprzątanie. Codzienne obowiązki, typowe domowe życie, ale zwyczajnie mi się nie chce, a wmawiam sobie, ze nie mam czasu. Ale niestety chodzi tu o 'nie chce mi się', bo przecież mogę 'jutro'. Tylko, ze 'jutro' trwa od tygodnia.
A gdyby tak.. JUTRO BIORĘ SIĘ ZA SIEBIE, ZA MIESZKANIE, ZA WSZYSTKO TO CO MUSZE ZROBIĆ.

... I już na samą myśl o tym.. nie chce mi się :]

mam wrażenie, ze im dłuże ta wiosna zwlekała z nadejściem, tym bardziej już jej nie chcę. Dziś takie piękne słońce, a ja narzekałam, ze mnie razi :)

 TŻ twierdzi, ze już  jestem nie do zniesienia :)
Oboje mamy dosyć specyficzną pracę i o ile ja mam system jak w biurze, 8h dziennie i weekendy wolne, o tyle on pracuje raz na 4 dni. wtedy nie ma go 24 godziny, a ja mam czas tylko dla siebie - o ile akurat mam wolne :)

Jutro idzie do pracy, a ja podejrzewam, że będę się obijać.
Choć plany mam ambitne i zamierzam go zaskoczyć :) posprzątam, popiorę :)

Dziś po raz kolejny starałam się zaprzyjaźnić z moją 'śliwką'.. i stanęło na tym, że została jedynie przeparkowana w inne miejsce. Wrr.. nie wiem ile jeszcze razy uda mi się wymigiwać od jazdy.  W piątek i w sob. mam być kierowcą do szkoły by móc do niej sama jeździć w razie niedostępności TŻa, a wieczorem imieniny Teścia, mojego, a wiec pewnie będę 'musiała' być kierowcą. No i jeszcze niedziela, obiecałam Tacie, ze będę jeździć.. i tak, tak, oczywiście Tatusiu, ze się uczę. Miałam nadzieję, że jedynie zadzwoni po południu i się ucieszy, ze odebrałam, znaczy, ze jakoś dojechałam, ale nie, wymysllił, ze ma coś, gdzieś, z kimś na Warszawie i ja go zawiozę. Było by super gdyby nie fakt, ze ja przecież NIE UMIEM JEŹDZIĆ. chyba wszyscy o tym zapomnieli. Zapomnieli o tym ile razy podchodziłam do egzaminu. O tym ile czasu po zdaniu nie jeździłam i o tym, że NIE UMIEM PARKOWAĆ.


BARDZO, ale to bardzo chętnie się gdzieś przejadę. W końcu porzucę te cudownie zatłoczone ZTM, tylko jeden mały problem, nigdzie nie zaparkuję.

W poniedziałek niby jakoś wróciłam z pracy, niby zaparkowałam, tylko, że TŻ nie wiedział 'jak to zrobiłam', zanim mnie pochwalił, a jak już to zrobił.. to co ja mu będę psuć humor, jak taki już ze mnie dumny :D

Myślicie, ze zauważy jedną, małą, malutką, maluteńką ryskę.. ?
Wątpię. Zreszta, on tylko mi każe go oglądać, więc jak się nie interesuje to po co :)

Wczoraj bardziej go interesowało, czy nakarmiłam jego rybki, niż jak stoi autko.
Tylko dziś jakoś dziwnie mu się zebrało na  rozmowę, że gdybym kiedyż miała (odpukać) jakiś wypadek/stłuczkę, to mam najpierw do niego dzwonić i z nikim nie rozmawiać :D

a tak a propo wspomnianych rybek. TŻ kazał mi sie nimi chwalić, więc jak kiedyś tu by wpadł, to musze mieć dowód, wiec oto 'nasze' rybki:
Hepatus - niebieski i żółtek, no i gdzieś tam się plątający Doktorek. A na drugim, stale próbująca swoich sił wspinaczkowych Rozgwiazda. Tyle na początek.

 
I na szczęście znalazłam też chwilę, zeby maznąć pazurki (w nocy) :). Skrócone ;(
GOLDEN ROSE   307 :]


A zachęcona ostatnimi wzorkami z forum, zabieram się za ogarnięcie swoich dłoni i paznokci :)

0 komentarze:

Prześlij komentarz